Ranek przywitał nas deszczem i totalną mgłą nie widać nic. Nadal bez gazu na śniadanie chleb z konserwą :) (jeszcze smakuje)
Składamy namiot niestety wszystko mokre i szukamy w mgle drogi w dół.
rano okazuje się, że nie jest to łatwe ale mijamy po drodze dwa namioty także nie byliśmy sami na górze:)
parę osób człapie się na górę ale widoczność minimalna także współczuć:)
W połowie drogi mijamy grupę polaków radośnie wchodzą na górę, chwile zamieniamy kilka słów o łowieniu ryb i idziemy dalej coraz bardziej mokrzy.
Dochodzimy po 3 godzinach na dół do schroniska i tam siedzimy ok godziny lekko wysuszeni, telefony doładowane i łazienka jak miło:)
Podejmujemy decyzje jedziemy w dół do Jorpeland lub Tau.
Rozpadało się niemiłosiernie i nikt nas nie chce zabrać w końcu łapiemy Busa i za 70kr jedziemy do Tau od kierowcy dowiadujemy sie sporo o miejscach gdzie będzie można połowić ryby,
Wysiadamy na ESSO i jest hura! mamy butle z gazem Primusa będzie ciepłe jedzenie:) potem odwiedzimy w supermarkecie i zakupy schnięcie i ładowanie telefonów:)
Namiot rozbijamy za miasteczkiem nad rzeką pod wielkim kamieniem przynajmniej nie będzie padało z jednej strony:) wszystko mamy mokre nawet kurtka przeciwdeszczowa przemokła,
pierwsza zupka chińska na gorąco cóż za radość zagryziona chlebem z pasztetem :)
Zapowiada się mokra noc...